niedziela, 27 sierpnia 2017

Pięciu wspaniałych



Mało ludzi ich tych chłopców, bo ich kult jest jeszcze młody. Wraz z 108. męczennikami II wojny światowej zostali wyniesieni na ołtarze w 1999 roku przez św. Jana Pawła II. Z tych 108. błogosławionych, tylko dziewięcioro jest ludzi świeckich, w tym pięcioro niesamowitych chłopaków rozpoznawanych obecnie jako błogosławiona Piątka Oratorianów z Poznania.

Edward Klinik (21.07.1919-24.08.1942) urodzony w Poznaniu, Czesław Jóźwik (07.09.1919-24.08.1942) urodzony w Lazyniu k. Bydgoszczy, Franek Kęsy (13.11.1920-24.08.1942) przyszedł na świat w Berlinie, Jarogniew Wojciechowski (5.11.1922-24.08.1942) jest rodowitym poznaniakiem i Eda Kaźmierski (01.10.1919-24.08.1942) również z Poznania. Ich rodziny były rożne, mieli rodzeństwo, jeden z nich stracił w wieku 4 lat ojca , inny miał ojca alkoholika, jeszcze inny ojca policjanta, co miało duży wpływ na szczególne okrucieństwo z jakim był traktowany w więzieniu.



Byli zwykłymi chłopakami, najmłodszy z nich-Jarogniew Wojciechowski- miał w chwili śmierci niecałe 19 lat, natomiast najstarszy- Edward Klinik-zaledwie 23 skończone wiosny.

Poznali się i zaprzyjaźnili na ul. Wrońskiej w Poznaniu. Tam uczęszczali do salezjańskiego oratorium dla chłopców. Odznaczali się pobożnością i wielkim umiłowaniem Matki Boskiej Wspomożycielki Wiernych. Wzorem był dla nich św. Jan Bosko.

Modlili się i robili psikusy. Byli łobuzami. Jeden z nich podpalił warkocze siostrze, inny pobił gestapowca, Eda z kolei był bardzo kochliwy i oglądał się za każdą dziewczyną.

Gdy wybuchła II wojna światowa, chłopcy zaciągnęli się do konspiracji, w której byli przez 9 miesięcy. Zostali zdenuncjowani przez podstawionego przez kapo kolegę. Aresztowano ich 23.09.1940 roku i wtedy zaczęła się ich droga krzyżowa.
 
[Cela, w której pisali listy pół godziny przed śmiercią]
Błogosławieni Oratorianie nazywali dwa lata spędzone w więzieniu czasem rekolekcji. Tam ponownie się nawrócili. Gdy czytam ich listy z więzienia, to nie mogę się nadziwić, jak tak młodzi ludzie mogą być dojrzali duchowo. Oni oddali wszystko Bogu i Matce boskiej. W listach, które pisali pół godziny przed zgilotynowaniem cieszyli się, że odchodzą do Boga pojednani z Nim w Komunii Świętej. Radość sprawiało im to, że zostaną stracenie 24.08., czyli w dzień wspomnienia Matki Boskiej Wspomożycielki Wiernych. Przepraszali woje rodziny za zło, które wyrządzili i prosili, by po nich nie płakać, bo to im już nic nie pomoże, a po co te frasunki, skoro idą prosto w ramiona Ojca?

Z listów bije ogromne zaufanie i zawierzenie Bogu. Chwytają za serce. Edward Kaźmierski pisze: Niech będą dzięki naszemu najłaskawszemu Zbawicielowi, że nas wysłuchał, że nie odwołał nas z tego świata nieprzygotowanych, lecz po pokucie, z ciałem Chrystusa. Bogu dzięki za Jego niezmierzone miłosierdzie. On dał mi spokój. Pojednany z jego świętą wolą zejdę za kilka chwil z tego świata. On jest przecież tak dobry, że nam wybaczy. Żegnam się ze wszystkimi krewnymi, znajomymi, kolegami. Do zobaczenia w niebie. Proszę o modlitwę, Bóg tak chciał. niech dobry Bóg, jego najświętsza Matka, święty Józef i święty Don Bosko wezmą Was w swoją opiekę. Wasz kochający syn i brat Edek.

Zostali straceni 24.08.1942 na Münchner Platz w Dreźnie. Ich ostatnim życzeniem była prośba o możliwość patrzenia przed śmiercią na krzyż.
Spowiednik, który udzielił im ostatniej posługi napisał, że oto prowadzi na śmierć prawdziwych świętych.
 
[Munchner Platz w Dreźnie]
Za wstawiennictwem bł. Piątki u mnie w parafii 24.08. każdego miesiąca modlimy się za młodych ludzi, którzy odeszli od Boga i sakramentów. Jeśli macie w rodzinach lub wśród znajomych takie osoby-proście Chłopców, Oni na pewno się za nimi wstawią.

Więcej informacji o Piątce z Poznania znajdziecie w książce Małgorzaty Tadrzak-Mazurek „Zwyczajni święci".

[Obwieszczenie o wykonaniu wyroku]
[Symboliczny grób Piątki]
[Miejsce pamięci w katedrze św. Tomasza na starówce w Dreźnie]
 A tu jest ciekawy reportaż o Piątce Poznańskiej
 

niedziela, 20 sierpnia 2017

Różne Drogi prowadzą do Boga



Wróciłam.


Pielgrzymka Młodzieży Różnych Dróg, Kultur i Rodzin to miejsce, gdzie dzieją się cuda. Cud chrztu podczas burzy, wichury i piorunów. 


Cud nawrócenia księdza, który od trzynastu lat pełni posługę kapłańską. Cud Adoracji. Cud wspólnoty. 


Cud pierwszej Komunii Świętej.



Cud obecności Ducha Świętego, który przychodził w lekkim powiewie wśród upałów. Cud gościnności. 


Cud ślubu. 



Cuda Roztocza, którym podążaliśmy na Jasną Górę. Cud rozmów. Cud przemiany. Cud porannej jajecznicy. Cud drewnianych kościółków. 

Cud spowiedzi. Cud konferencji. Cud podejmowania decyzji. Cud chaszczy i bagien, w które wpadliśmy. Cud drogi leśnej. Cud trasy asfaltowej. Cud zwartej kolumny. Cud rozproszenia. Cud skupienia. Cud Różańca. Cud Koronki do Miłosierdzia Bożego. Cud przezwyciężenia ciężkiej choroby. Cud śpiewu. Cud ciszy. Cud akceptacji. Cud Mszy Świętej.


Zaniosłam na Jasną Górę wiele intencji, a podczas drogi otrzymałam wiele łaski i wracam z owocem postanowienia wstąpienia na Drogę.


Dziwnie te drogi mnie prowadziły na pielgrzymce. Piękne konferencje dawały do myślenia, adoracje wyciszały, śpiewy wznosiły do nieba i mimo to poszłam w złym kierunku. Oddaliłam się od Pana Boga, ale to oddalenie wypchnęło mnie z pychy. Myślałam, że po dwóch latach od nawrócenia jestem silna, mam serce przy Jezusie, oddałam Mu całe życie, zawierzyłam się Maryi, przyjmując Szkaplerz, który miał mnie chronić przed błądzeniem.
I upadłam. Nie dałam rady.

Szpak, nasz ksiądz, mówił przecież: „Myśl prowadzi do grzechu. By się ustrzec tego, natychmiast, gdy tylko pojawi się pokusa, trzeba odwrócić od niej wzrok".
Ja nie odwróciłam.
Ale ten grzech, który mnie przygniótł paradoksalnie przyczynił się do tego, że jeszcze bardziej zbliżyłam się do Boga. Wiem już, że jestem słaba i muszę się bardzo pilnować. Dlatego chcę wstąpić na Drogę, chcę być blisko, chcę mieć z Nim stały kontakt. Chcę się Nim otaczać. Oddawać Mu serce, a po każdym upadku zbliżać się do Niego jeszcze bardziej.

Wszystko to zaniosłam i zostawiłam u Matki.
Ciebie też.

Dziękuję za tę pielgrzymkę Panu Bogu. Tam jest mój dom.







 Te piękne zdjęcia to dzieła sztuki wykonane przez Gabrysię Mruszczak.