Mało ludzi ich tych
chłopców, bo ich kult jest jeszcze młody. Wraz z 108. męczennikami II wojny
światowej zostali wyniesieni na ołtarze w 1999 roku przez św. Jana Pawła II. Z
tych 108. błogosławionych, tylko dziewięcioro jest ludzi świeckich, w tym
pięcioro niesamowitych chłopaków rozpoznawanych obecnie jako błogosławiona
Piątka Oratorianów z Poznania.
Edward Klinik
(21.07.1919-24.08.1942) urodzony w Poznaniu, Czesław Jóźwik
(07.09.1919-24.08.1942) urodzony w Lazyniu k. Bydgoszczy, Franek Kęsy (13.11.1920-24.08.1942)
przyszedł na świat w Berlinie, Jarogniew Wojciechowski (5.11.1922-24.08.1942)
jest rodowitym poznaniakiem i Eda Kaźmierski (01.10.1919-24.08.1942) również z
Poznania. Ich rodziny były rożne, mieli rodzeństwo, jeden z nich stracił w
wieku 4 lat ojca , inny
miał ojca alkoholika, jeszcze inny ojca policjanta, co miało duży wpływ na
szczególne okrucieństwo z jakim był traktowany w więzieniu.
Byli zwykłymi chłopakami,
najmłodszy z nich-Jarogniew Wojciechowski- miał w chwili śmierci niecałe 19
lat, natomiast najstarszy- Edward Klinik-zaledwie 23 skończone wiosny.
Poznali się i
zaprzyjaźnili na ul. Wrońskiej w Poznaniu. Tam uczęszczali do salezjańskiego
oratorium dla chłopców. Odznaczali się pobożnością i wielkim umiłowaniem Matki
Boskiej Wspomożycielki Wiernych. Wzorem był dla nich św. Jan Bosko.
Modlili się i
robili psikusy. Byli łobuzami. Jeden z nich podpalił warkocze siostrze, inny
pobił gestapowca, Eda z kolei był bardzo kochliwy i oglądał się za każdą
dziewczyną.
Gdy wybuchła II
wojna światowa, chłopcy zaciągnęli się do konspiracji, w której byli przez 9
miesięcy. Zostali zdenuncjowani przez podstawionego przez kapo kolegę.
Aresztowano ich 23.09.1940 roku i wtedy zaczęła się ich droga krzyżowa.
Błogosławieni
Oratorianie nazywali dwa lata spędzone w więzieniu czasem rekolekcji. Tam
ponownie się nawrócili. Gdy czytam ich listy z więzienia, to nie mogę się
nadziwić, jak tak młodzi ludzie mogą być dojrzali duchowo. Oni oddali wszystko
Bogu i Matce boskiej. W listach, które pisali pół godziny przed zgilotynowaniem
cieszyli się, że odchodzą do Boga pojednani z Nim w Komunii Świętej. Radość
sprawiało im to, że zostaną stracenie 24.08., czyli w dzień wspomnienia Matki
Boskiej Wspomożycielki Wiernych. Przepraszali woje rodziny za zło, które
wyrządzili i prosili, by po nich nie płakać, bo to im już nic nie pomoże, a po
co te frasunki, skoro idą prosto w ramiona Ojca?
Z listów bije
ogromne zaufanie i zawierzenie Bogu. Chwytają za serce. Edward Kaźmierski
pisze: Niech będą dzięki naszemu
najłaskawszemu Zbawicielowi, że nas wysłuchał, że nie odwołał nas z tego świata
nieprzygotowanych, lecz po pokucie, z ciałem Chrystusa. Bogu dzięki za Jego
niezmierzone miłosierdzie. On dał mi spokój. Pojednany z jego świętą wolą zejdę
za kilka chwil z tego świata. On jest przecież tak dobry, że nam wybaczy.
Żegnam się ze wszystkimi krewnymi, znajomymi, kolegami. Do zobaczenia w niebie.
Proszę o modlitwę, Bóg tak chciał. niech dobry Bóg, jego najświętsza Matka,
święty Józef i święty Don Bosko wezmą Was w swoją opiekę. Wasz kochający syn i
brat Edek.
Zostali straceni
24.08.1942 na Münchner Platz w Dreźnie. Ich ostatnim życzeniem była prośba o
możliwość patrzenia przed śmiercią na krzyż.
Spowiednik, który
udzielił im ostatniej posługi napisał, że oto prowadzi na śmierć prawdziwych
świętych.
Za wstawiennictwem
bł. Piątki u mnie w parafii 24.08. każdego miesiąca modlimy się za młodych
ludzi, którzy odeszli od Boga i sakramentów. Jeśli macie w rodzinach lub wśród
znajomych takie osoby-proście Chłopców, Oni na pewno się za nimi wstawią.
Więcej informacji o
Piątce z Poznania znajdziecie w książce Małgorzaty Tadrzak-Mazurek „Zwyczajni święci".
[Obwieszczenie o wykonaniu wyroku] |
[Symboliczny grób Piątki] |
[Miejsce pamięci w katedrze św. Tomasza na starówce w Dreźnie] |
A tu jest ciekawy reportaż o Piątce Poznańskiej